poniedziałek, 4 lipca 2016

Rozdział 4

"Koniec i początek"


Był kwadrans po północy. Życie w Los Angeles dopiero zaczynało rozkwitać. Osoby, które miały jakiekolwiek znaczenie właśnie teraz wypełzały ze swoich schronień. Jakiś facet otoczony panienkami rozpoznał ich. Pytał o radio, a raczej zajście w nim. McKagan nie miał ochoty wysłuchiwać tych gadek. Czuł, że coś wisi w powietrzu i tego wieczoru coś się stanie. Nie był pewny co, po prostu każda komórka w jego ciele podpowiadała mu coś.

Facet z panienkami dosiadł się do ich stolika, na co basista zareagował przewracając oczyma i krzywiąc się. Mężczyzna był łysy i gruby, ubrany w za dużą koszulę w kropki. Jego ośla morda odstraszała i obrzydzała blondyna.
„McKagan próbuj…” – pomyślał. Prób zbliżenia się do Viv było wiele. Mnóstwo. Niezliczona ilość. Był w stanie przewidzieć przebieg każdej, której podejmie się w przyszłości. Mimo to próbował. Mieli zacząć od nowa. Objął ją ramieniem. Nie zrzuciła go.
- Chodźmy stąd. – szepnął do jej ucha zanurzając nos w jej aksamitnych włosach.
Skinęła głową i nic nie mówiąc wstali od stolika. Chłopaki chyba nawet nie zwrócili na nich uwagi.
Noc była wyjątkowo cicha i spokojna. Gdzieniegdzie widać było gwiazdy. Było ciepło. W milczeniu kierowali się w stronę plaży. Latarnie na pomarańczowo oświetlały ich twarze, a mijający ludzie wydawali się jedynie cieniami. Już od dłuższego czasu nie byli sam na sam. Czuł, że coś się stanie. Szli długo, ale w końcu usiedli na wciąż ciepłym piasku. Gitarzysta poczuł ciężar na piersi. Źle oddychał. Poczuł, jak zimny pot spływa po jego skroni. Sam nie wiedział dlaczego. Viv odpaliła papierosa.
- Musimy pogadać. – powiedziała cicho i w pewnym sensie nieśmiało.
- Musimy pogadać. – powtórzył bezwiednie.
Cisza. Ogarniała ich, wypełniała od środka. Każda jej sekunda oplatała ich coraz bardziej blokując powoli ruchy i myślenie. Wyżerała ich. Cisza była dla nich przekleństwem.
Poczuł, że są od siebie oddaleni o tysiące kilometrów. Jego Viv, kochana, piękna mądra Vivien...ona po prostu była obca. Kolejna dziewczyna, która siedzi na plaży i pali papierosa. Gdzie ona się podziała? Duff nie wiedział ile czasu przemilczeli. Wydawało mu się, że ze sto lat. Siedział i wpatrywał się w nią szukając w niej sensu swojego istnienia.
- Kochałam cię… - szepnęła przez łzy.
Zatkało go.
- Viv… - zaczął, ale uciszyła go gestem ręki.
Znowu cisza. Musiała się uspokoić. W głowie Duffa zapanowała pustka. Prawie dwumetrowy chłop czuł się jak przerażone zwierzątko. Zdurniał do reszty. Nie chciał słyszeć co mu powie dalej. Żałował, że w ogóle ją tu zabrał, żałował, że…
- Mieliśmy zacząć od nowa. – powiedziała łamiącym się głosem.
McKagan poczuł napływające mu do oczu łzy. Wiedział co zaraz usłyszy, mógł się do tego przygotować, ale nie, on wolał żyć marzeniami.
- Przestań. – wycedził cicho przez zęby – Nie przedłużaj tego. Możesz być wolna. Dam radę.
Pękło mu serce, gdy kończył ostatni wyraz. Odwrócił głowę, aby nie widziała jak bardzo go to rani. Nie wiedziała co ma powiedzieć. W głowie miała pełno wspomnień. Przecież nie tak miała wyglądać ta rozmowa. Nie o to jej chodziło…
- Duff, ale to nie tak. – szepnęła dotykając jego ramienia.
- Zostaw mnie! – krzyknął zrywając się na równe nogi – Zostaw mnie i bądź sobie wolna! Zaczynaj od nowa!
Poczuł, że musi biec. Musi uciec przed nią i przed słowami. Musi uciec przed rzeczywistością. Więc biegł. Nie wiedział gdzie i w którym kierunku. Po prostu biegł. Słyszał, że go goni, że krzyczy, ale nie wiedział co. Uciekał przed samym sobą i własnym strachem. Nie chciał słyszeć tego od niej, nie dałby sobie wtedy rady. „Czy całe moje życie będzie ucieczką?” – pomyślał padając z wyczerpania na ziemię.

***

- Dalej nie mogę cię podwieźć, bo musze zjechać na bazę. Powodzenia señorita! – powiedział kierowca zatrzymując ciężarówkę.
Cynth dziękując wyskoczyła z auta. Stała na wzniesieniu na przedmieściach Los Angeles. Widziała doskonale oświetlone centrum miasta, po swojej lewej w oddali widniał słynny napis HOLLYWOOD. Poczuła się wolna. Po raz pierwszy od kiedy skończyła szóste urodziny poczuła się wolna. Nie przeszkadzało jej, że nie ma gdzie pójść, że ma jedynie dwadzieścia dolarów w kieszeni i kilka ciuchów wepchniętych do plecaka. Była w mieście. Czuła miasto. Oddychała miastem. Stawała się jego pulsem, częścią. Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Nie wiedziała gdzie idzie, ani ile jej to zajmie, jednak instynktownie kierowała się w stronę centrum. Coś ją przyciągało. W głowie miała tysiące myśli. Chciała dostać byle jaką pracę, rozesłać swoje CV, projekty… Na wsi nie było nic innego do roboty, oprócz przerzucania gnoju. W tym czasie ze starych gazet tematycznych uczyła się rysunku, projektowania. To jej pasja. Nigdy dotąd nie kształciła się profesjonalnie, nawet nie skończyła gimnazjum, ale czuła, że nie jest do bani.

***

Nad tym wieczorem wisiało coś ciężkiego. Wszyscy, w większy lub mniejszy sposób, odczuwali to. Niby świętowali, wydarzenie z radia, ale między śmiechami dało się odczuć pewien zgrzyt. Caroline sama nie wiedziała, czy popada w paranoję, czy rzeczywiście coś się wydarzy. A może już się wydarzyło? Nawet nie zauważyła, jak Viv i McKagan ulotnili się. Była zbyt zajęta stopowaniem łap Rosea, które nie wiedzieć czemu „same mu tak jakoś szły w dół po jej talii” – jak to on powiedział. No i dosiadł się do nich jakiś gruby wieśniak, od którego waliło potem i tanią wodą perfumowaną. Musiała się przewietrzyć, aby uspokoić emocje. Pijaństwo jej kompanów zaczyna ją coraz bardziej denerwować. Szepnęła Axlowi, że zaraz wróci i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. W środku było dużo ludzi. Starzy rock n’ rollowcy, muzycy, artyści, ćpuni i zbuntowane nastolatki. Jej, niemalże białe włosy, wyróżniały się na tle skórzanych kurtek. Gdy w końcu znalazła się na dworze, poczuła kojący chłód nocy. Godzinie latarnie miejskie były już zgaszone. Nie licząc zgonującego typka śpiącego nieopodal, była sama. Wzięła kilka głębszych wdechów. Dobiegała ją stłumiona solówka Hendrixa dobiegająca z baru. Wyjęła fajki i zapalniczkę. „Cholera, nie teraz. Ty jebana kupo gówna!” – pomyślała, gdy zapalniczka nie chciała wykrzesać nawet iskierki. Nie chciało jej się znów przedzierać przez tłumy do środka.
- Ognia? – usłyszała za plecami.
Za nią stał koleś w długich włosach, mniej więcej w wieku zbliżonym do jej. Wyciągał w jej stronę zapalniczkę. Bez słowa wzięła ją od niego. Chłopak przyglądał jej się z zainteresowaniem. Zarzucił swoje brązowe kudły za ramiona i uśmiechnął się. Car uniosła brew i podała mu zapalniczkę.
- Spotkaliśmy się kiedyś. – rzucił uśmiechając się łobuzersko i krzyżując ramiona na piersi.
Faktycznie, twarz chłopaka wydawała się jej znajoma. Przyjrzała się mu uważniej. Czy to…
- Sebcio Bach? – zapytała.*
Kiwnął głową i oboje się roześmiali. Już sobie przypomniała – spotkała go w Rainbow, zanim uciekła przed Axlem do Metalliki. Spotkanie, co prawda – krótkie – ale oboje nie narzekali. Wokalista wyciągnął swoje fajki i dołączył do blondynki w nikotynowej inhalacji.
- Może chcesz drinka? – zapytał i dyskretnie zlustrował ją wzrokiem.
On też ją pamiętał. Zrobiła wtedy na nim duże wrażenie. Barman mówił, że często bywa w Rainbow, a po ich „małej zabawie” nagle znikła. Nie była wtedy dla niego kolejną panienką, naprawdę mu się spodobała.
- Nie. – odpowiedziała krótko – Ale możemy się przejść.
Caroline też coś do niego wtedy przyciągnęło. Pomimo wypadku pamiętała tamten dzień bardzo dobrze. Chciała jeszcze kiedyś go spotkać i… poznać. Teraz ma okazję. Stał przed nią i wpatrywał się prosto w jej oczy. No i nie miała ochoty wracać do środka. Już wiedziała co wisi nad tym wieczorem – to przeszłość. Obudziła się i zaczęła powracać. Można o niej na chwilę zapomnieć, ale nie da się jej pogrzebać, bo zawsze wróci i ukuje, zrani. Wiedziała, że miała dać temu wszystkiemu drugą szansę, słynne „zaczniemy od nowa” wcale nie pomagało w odbudowywaniu wszystkiego. Razem z Sebastianem, powróciły wszystkie awantury z Axlem, dzikie akcje i... wypadek. Co się wtedy stało? Nie potrafiła wrócić do tego dnia pamięcią. I od kilku dni rozpraszała ją jedna myśl – czy kocha Axla? Boi się mu zaufać. Boi się z nim znów wchodzić w głębszą relację. Znała go bardzo dobrze, wiedziała jaki potrafi być, gdy jest zły, smutny, gdy kogoś nienawidzi… Jego nieobliczalność ją przerażała. Wiedziała jak jej zapobiec – musiała być potulna i robić co jej każe. Od wypadku tak robiła, nie miała wyjścia. W końcu to on się nią najbardziej zajmował. Jednak teraz zaczynała się dusić. Już była w stanie sama o siebie zadbać, a strach przed Rosem zaczynał się zwiększać z każdym dniem. Chyba podjęła decyzję.
- Car, wszystko w porządku? – chłopak dotknął jej ramienia i wyrwał z rozmyślań.
- Jasne. – uśmiechnęła się sztucznie – Idziemy?

***

*chodzi o wątek z poprzedniego opowiadania. Car i Sebcio spotkali się wcześniej i mieli gorąco chwilę w kiblu. (rozdział 60)


W tym rozdziale jest trochę nawiązań do poprzedniego opowiadania, ale to chyba nie jest bardzo znaczące, jeżeli ktoś go nie czytał. Jednocześnie rozdział ten jest bardzo krótki – celowo. Za chwilę dodam kolejny i myślę, że akcja ruszy do przodu. Muszę zrobić najpierw zamieszanie.

8 komentarzy:

  1. Megaa *.* uwielbiam i to i twoje stare opowiadanie < 33 ps Slash :c !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miło mi to czytać :D na Slashusia ja już mam misterny plan :D

      Usuń
  2. Hihihi... epickieeee... czekam na kolejną część... All I need is just a little patience hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się publikować częściej :D dziękuję za komentarz :D

      Usuń
  3. O, coś nowego.
    No ciekawie, ciekawie, ale długo trzeba było czekać.
    Częściej prosimy!
    No i co, zapraszam do siebie na nowe, pozdrawiam. Duuużo weny, kochana. :*
    RQ z patienceinourhearts.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A chciałam jeszcze dodać odnośnie przecinków; jeśli piszesz:
      - Nie. - odpowiedziala. - (tu coś tam dalej)
      To kropka po nie, jest niepotrzebna. Dajemy je tylko wtedy, gdy później pojawia się czynność nieodnosząca się do stwierdzenia, np.:
      - Nie. - Poprawiła włosy. - Nie mam zamiaru dłużej z nim rozmawiać.
      No i trochę przecinków jest, ale generalnie bardzo fajnie.;)

      Usuń
  4. Kiedy następny rozdział? ��

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następne rozdziały?
    Proszeeeeeee, tak mi źle kiedy ich nie ma :(

    OdpowiedzUsuń